piątek, 11 marca 2011

Krzyż misyjny, przepowiednia i los jasionowskich Żydów podczas II wojny światowej.


      Legitymacja młodego żydowskiego komunisty, znaleziona podczas wymiany dachu domu, pod gontem. Dom znajduje się przy ulicy Grodzieńskiej (dawna Tatarska)
Z działalnością tej organizacji wiąze sie pewna historia.
      Otóż, na Rynku od zawsze stał chrześcijański krzyż misyjny. Według przepowiedni upadek tego krzyża wróżył koniec pobytu Żydów w Jasionówce.
      Kiedy pewnego ranka okazało się, że w nocy młodzi żydowscy działacze komunistyczni ścieli owy krzyż lamentom nie było końca.
Rozpaczali zarówno chrześcijanie, jak i starsza społeczność wyznania mojżeszowego.
Na Rynku pojawił się zaraz ponownie nowy krzyż, wykonany przez żydowskiego stolarza (ścięty został wkopany na przykościelnym cmentarzu).

Niecałe dwa lata później przepowiednia się spełniła..

ok. 1930r. Krzyż misyjny w Jasionówce. źródło: www.bagnowka.com

"2 sierpnia 1942 r. gestapowcy rozstrzelali 11 mieszkańców Jasionówki pochodzenia żydowskiego. Zwłoki ofiar zakopano w poli, przy drodze do Knyszyna."*
Według relacji mojej babci, która kilka dni później odwiedziła, to miejsce, Żydów tych pochowano nie w polu, ale w lesie przy drodze do Knyszyna, po przeciwnej stronie Zacisza.

Widok na las, w którym spoczęli Żydzi.

"25 stycznia 1943 r. żołnierze Wehrmachtu, żandarmi i niemieccy policjanci pod kierownictwem gestapo rozstrzelali ok. 30 Żydów z Jasionówki. Zwłoki rozstrzelanych pochowano na cmentarzu żydowskim w Jasionówce. Akcja ta była szczególnie bestialska. Jadwiga Ciurzycka z Knyszyna wspominała, że w czasie wojny była pielęgniarką w Jasionówce. Dzieci żydowskie chowano w piwnicy m.in. pod stertami ziemniaków, by uniknęły ludobóstwa. Niemowle żydowskie Niemiec zabił uderzając główką o bort ciężarówki, a ciało wrzucił na ciężarówkę, którą wywożono Żydów, stwierdzając, że na tak małe dziecko szkoda naboju."*

Trzy dni później "25 stycznia 1943 r. wczesnym rankiem, przy 25 stopniowym mrozie kilka ciężarowych samochodów wypełnionych niemieckimi żołnierzami otoczyło Jasionówkę. Następnie łomocząc od domu do domu wyganiano ludność żydowską na miejscowy rynek. Kto nie zdążył złapać ciepłego ubrania z góry był skazany na niechybną śmierć. Nie wszyscy potulnie udawali się na rynek, szczególnie młodzież próbowała ucieczki z niemieckiego kordonu. Niemcy licząc się z tym zostawili odwody za miasteczkiem. Żołnierze niemieccy ubrani w białe kombinezony niewidoczni dla uciekających strzelali do nich bez ostrzeżenia, jak do kaczek na polowaniu. Padło wtedy ok. 30 osób. Całe szczęście, że mniej więcej 10 osobom udało się zbiec. Osoby zgonione na rynek stały tam prawie cały dzień, aż Niemcy ściągną transport z okolicznych wiosek. Transport ten mieli zapewnić okoliczni chłopi. Każdy jechał tym, czym miał saniami bądź furmanką. Zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji i przeraźliwego chłodu chłopi wyładowali swoje sanie czy tez fury sianem, pobrali też dodatkowe kożuchy. Stare, schorowane żydówki nie wytrzymały tego sądnego dnia, siadając na zmarzniętym śniegu już z niego nie wstawały. Umierając przymarzały do podłoża. Niektóre ciała przy załadunku Niemcy odbijali kolbami od zmarzniętej ziemi. Niemcy po przybyciu transportu załadowali wszystkich z trupami włącznie i zaczęła się ostatnia podróż jasionowskich Żydów. Podczas gdy pierwsze sanie były już w Milewskich ostatnie dopiero ruszały z rynku. Długość konwoju sięgała 3.5 kilometra. Ostatnia szansa ucieczki była na przedmieściach Knyszyna. Tam kilkudziesięciu silniejszych ochotników próbowało zbiec. Na szczęście kilkunastu się to udało. Po zajechaniu na stację kolejową do Knyszyna załadowano wszystkich do wagonów towarowych. Sanie i fury, które miały wracać przepuszczane były przez wąską furtkę, po to żeby żandarmi mogli pokłuć siano bagnetami i sprawdzić czy ktoś nie chce w ten sposób wrócić. Następnie pociąg ruszył i nikt z tragicznych wędrowców nie powrócił. Ostatnim przystankiem Żydów z Jasionówki była Treblinka. Kilkunastu Żydów, którzy zbiegli przedostali się do lasów w okolicach Nowin Kasjerskich i tam w prowizorycznych budynkach próbowali przeżyć. Z tego okresu pochodzi miejscowa opowieść o starym człowieku z Nowin, który udał się latem do lasu na grzyby i nigdy z niego nie wrócił. Jedna z miejscowych hipotez mówiła, że pewnie niechcący natknął się na żydowskie szałasy, a Ci bojąc się zdrady miejsca pobytu po prostu go zabili. Ale jest to tylko jedna z zakładanych wersji."***




--------------------------------------------------------------------
 *    http://www.e-monki.pl/studniarek/jaso_2wojna.html
**   http://www.e-monki.pl/studniarek/jaso_2wojna.html
*** http://www.e-monki.pl/studniarek/jaso_zydzi.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz